wtorek, 29 września 2015

Golden Sun - GBA(2001)


https://en.wikipedia.org/
Golden Sun to dla mnie wyjątkowy tytuł. Nie tylko dlatego, że zajmuje chlubne miejsce, wśród moich ulubionych gier w historii. Jest to coś specjalnego, także dlatego, że jest to jedna z pierwszych gier jRPG, w jakie grałem w całym moim życiu. Spędziłem przy tej produkcji wiele, naprawdę wiele godzin – niejednokrotnie pod osłoną nocą przy zapalonej lampce nocnej, ale tak, żeby rodzicie nie zauważyli, że nie śpię (nie ma, że podświetlany ekran!). Aż kręci się w oku łza. Zapraszam więc, na tę nostalgiczną podróż do świata Weyard.


Główni antagoniści spuszczają nam
łomot na samym początku gry
http://lparchive.org/
Na potrzebę tej recenzji przeszedłem GSa po raz dziesiąty, albo i piętnasty, bo sam się już gubię. To zaskakujące, ale nie zestarzała się w moim oczach, ani o trochę. Zacznijmy jednak od samego początku – Golden Sun dzieje się w fantastycznym świecie Weyard, w którym dawno temu rządziła Alchemia. Była to moc, na którą składały się 4 żywioły: woda, ziemia, wiatr i ogień. Za pomocą Alchemii ludzie potrafili czynić wiele dobrego, np. leczyć choroby, ale też sprowadzać zniszczenie i śmierć. Nieznani śmiałkowie zapieczętowali więc Alchemię, w świątyni ukrytej w pewnej górze wulkanicznej, tak aby uchronić świat przed rychłą zgubą. Wiele lat później, dwoje wojowników włamuje się do tej góry, aby jeszcze raz uwolnić Alchemię na świat. My, jako młodzi Adepci obdarzeni „Psy-energią”, musimy ich powstrzymać. To naprawdę olbrzymi skrót początku gry, bo fabuła w Golden Sunie jest dość złożona, a pierwsza część to zaledwie połowa opowiadanej historii*. To co powinno was interesować najbardziej, to fakt, że historia przedstawiona jest znakomicie. Upodobałem sobie zwłaszcza dialogi, których styl, w jakim były napisane, bardzo wpłynął na moją własną twórczość grową. Golden Sun to epicka historia, ciekawe osobistości, wiele tajemnic, zagadek i olbrzymi, skomplikowany świat. Jasne, może i zajeżdża trochę sztampą - jakieś żywioły, ratowanie świata, trele-morele, ale opowiada tę pozornie prostą historię, w sposób wyśmienity. Poza tym, fabuła bardzo często zaskakuje swoimi wątkami.


Bronie jak mają kaprys, to mogą wywołać coś takiego.
Takie sobie, wiecie... Nic wielkiego,
https://wikimedia.org
W mechanice gry też ciężko szukać wad. Potyczki to mistrzostwo świata. Życzyłbym sobie, że wszystkie gry jRPG miały tak dobrze wykonane te systemy. Golden Sun zmusza do ciągłego myślenia, to nie jakieś barachło w rodzaju spamowania jednym ciosem i nabijanie poziomu, żeby znowu spamować jednym ciosem, jeszcze większe potwory, tylko skomplikowana i dopracowana maszyneria. W grze mamy pakiet „czarów”, gdzie każdy członek naszej drużyny, włada innym żywiołem. Garet dla przykładu jest związany z ogniem, więc ciska kulami ognia i tworzy ogniste ściany. To jednak tylko podstawowa artyleria na słabe potworki. Najbardziej liczą się ukryte Djinny – magiczne stworzenia, które wzmacniają nasze zdolności. To one są powodem, dla którego walka w GSie jest genialnie skonstruowana. Djinny, podobnie jak wiele innych elementów, są kojarzone z żywiołami. Umiejętne sortowanie tymi kreaturami, używanie ich w walce czy wykorzystywanie do potężnych przywołań, sprawia, że mistrzowie GSa pokonują bossów na pierwszych poziomach doświadczenia. TAK bardzo nie liczy się tu przypadek i statystyki – a jedynie czysty skill.

Dość słodzenia na sekundę. Powiedzmy sobie szczerze, że nie ma gier idealnych. Jasne, jest kilka rzeczy, które mnie w GSie irytują. Np. fakt, że bardzo często nie udaje się uciekać z walki, albo to, że losowe walki odpalają się za często. Interfejs ekwipunku też nie jest najlepszy i potrafi na początku zamotać. Niektórych mogą irytować też długie cut-scenki (ja je uwielbiam!) To jednak nic, w porównaniu do frajdy, jaką sprawia cała reszta.

Mazury 2015
http://goldensun.wikia.com/
Poza walkami, Golden Sun stoi łamigłówkami i na tej płaszczyźnie również daje czadu. Inteligentnie zrobione, dające satysfakcję, ale nie za trudne, żeby wywoływać frustracje. Przesuwanie kłód, układanki, puzzle, ruchome piaski – jest tego cała masa. Najbardziej przypadło mi do gustu używanie na mapie „Psy-energii”, czyli specyficznej mocy, którą nasi bohaterowie niosą zniszczenie i ukojenie. Np. bohaterka Mia w walce może zamrażać przeciwników, ale czasem przy zagadce, musi zamienić kałużę wody (tą samą umiejętnością) w słup lodu, żeby można było następnie przeskoczyć po nim, do następnego etapu. Pamiętam jak za dziecko męczyłem z tymi łamigłówkami. Wydawały mi się wtedy strasznie ciężkie, ale była za to podwójna satysfakcja jak okazało się, że odkryłem rozwiązanie.

Została mi do omówienia tylko warstwa audio-wizualna i aż głupio smarować taką laurkę, ale… nie uwierzycie. Golden Sun to jedna z najładniej wyglądających, jeśli nie najładniejsza gra ze wszystkich tytułów na GameBoy Advance. Mamy tutaj zaprezentowaną piękna, klimatyczną i zróżnicowaną grafikę 2d. Pustynie, lasy, polany, mroźne tereny, wioski, miasta, jaskinie, morze i wiele innych. W grze praktycznie wszystko się animuje, podczas dialogów postacie ruszają głowami, potakują, zaprzeczają, etc. Walka wygląda zjawiskowo, oglądamy pole bitwy z dwóch perspektyw, od strony naszej i wroga. Nie mówię nawet o efektownych czarach, czy też specjalnych summonach. Zobaczcie sami:


Nie wiem już sam, czy przemawia przeze mnie nostalgia, ale taki właśnie jest Golden Sun. Muzyka to wciąż jeden z lepszych OST z gier jRPG, w jakie grałem. Kolima Forest, Elemental Stars, Vale, Venus Lighthouse. Niezapomniane utwory. Przesłuchajcie ten kawałek (to gba, tak).




Wielka szkoda, że Golden Sun nigdy nie zdobył większej popularności. Wiadomo, każdy kto miał GBA, chociaż słyszał o tej grze, ale tytuł nigdy nie zrobił takiej furory jak chociażby Chrono Trigger, czy tytuły z serii Final Fantasy. Jeśli chodzi o mnie, GS na zawsze pozostanie w moim gamingowym sercu i jeszcze nie raz wrócę do świata Weyard…


* Kontynuacją Golden Sun jest Golden Sun: The Lost Age, ale gry podobno miały nie być rozdzielone. Problemem okazało się mało pamięci na kartridżu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz