środa, 13 maja 2015

Tibia - PC


Drut, Sorc, Pal i Knajt.
Tibia – cóż to był za szał. Lata temu ta gra była czymś takim, czym dla dzisiejszych dzieciaków jest Minecraft. Swoją drogą – chyba mamy jakiś pociąg do kaszaniastej grafiki, co nie? W każdym razie, odświeżyłem sobie tę legendarną grę MMORPG, na której straciłem masę czasu 10 lat temu i…
Chcesz się przekonać, jakie mam wrażenia? Kliknij poniżej „Czytaj Więcej”


Lepszy start – ale czy na pewno?

Dużo się pozmieniało. Twórcy gry „zaorali” Rookgaard. Wyspa początkujących została uznana za zbyt trudną, rozległą i raczej zniechęcającą do dalszej gry. W efekcie, teraz mamy Dawnport – małą wyspę, na której gildia Poszukiwaczy Przygód założyła bazę dla nowicjuszy. Najważniejsza zmiana to fakt, że już od samego startu gry możemy wybrać klasę postaci. Pamiętacie, w starej Tibii musieliśmy dobić 8 poziom jako „nikt” i dopiero wtedy otrzymywaliśmy możliwość wybrania profesji. Mało temu, teraz możemy swobodnie przebierać między klasami, żeby przekonać się, którą postacią będzie grało się nam najlepiej. Dostajemy też ekwipunek, darmowe potiony i czary. Jest dużo łatwiej i ten wniosek jeszcze pojawi się w tekście. Nowego „rooka” możemy skończyć w 2h w pojedynkę, a nawet i w 1h jeśli np. gramy z kimś. Nie mieści się to w głowie, prawda? Kiedyś niektórzy kończyli grę na wyspie początkujących, bo gra była za trudna, albo przechodzili ją w tydzień!
Z jednej strony to dobrze – gra w końcu otworzy się na nowych graczy. Z drugiej jednak to źle, bo Tibia zawsze kojarzyła się z hardcorem i poniekąd dalej tak jest, ale zostają wprowadzane kolejne zmiany, które tylko ułatwiają grę, odbierając tę magię nieprzystępności.
Teraz zamiast szczurów, bijemy górskie trolle.
TŁUMY!

To smutne, ale nikt już nie gra w Tibie… Te czasy, kiedy pod Thais stały tłumy, a każdy wrzeszczał „ITEMS PLX” czy „SELL WHATEVER” minęły. Zdarza się, że faktycznie pojawia się kilka osób, ale widoki miast są raczej przygnębiające. Nie wiem jak wygląda sytuacja w terenie dla graczy z płatnym kontem, ale nie sądzę, żeby była to druzgocąca zmiana. Jest godzina 20, kiedy piszę ten tekst, a obecnie w Tibii jest 15 tysięcy graczy. To jest liczba, która mogłaby zapewnić aktywność na serwerach, o ile tylko byłoby ich kilkanaście. Niestety jest kilkadziesiąt i gracze są tak rozbici, że w rezultacie nie czuje się wcale ich obecności. Na moim serwerze jest aktualnie 250 postaci. Jest to rodzaj gry Optional-PVP. Doliczyłem się 17 takich serwerów i to tylko taka luźna myśl – może by zmniejszyć ich ilość do np. 5, a wtedy(jak się doliczyłem) graczy byłoby na każdym 1000! Technologicznie jest to do zrobienia, przecież twórcy gry za opłatą pozwalają przenieść postać na inny serv. No i takie liczby jak 1000 graczy pojawiały się już w Tibii 5 lat temu. 


Silent Hill? Nie, Carlin.

MAIN PO STAREMU, PRAWIE…

Na „mainie”(po wyspie początkujących) czyli właściwej części gry jest podobnie jak kiedyś, tylko łatwiej. Nie ma graczy, więc expowiska są puste i możemy nabijać poziom czy też „skillować” całymi dniami, a nikt nam nie przeszkodzi. Może świadczyć o tym fakt, że obecnie w grze mam 34 poziom! Kiedyś o takim wyniku mogłem pomarzyć – zazwyczaj kończyłem przygodę na 20. Łatwiej zdobywa się też pieniądze – potwory wyrzucają tak zwane trofea, które zwykle po 1h polowaniu sprzedajemy za około 500gp(na niskich poziomach) oraz dodano market, gdzie możemy kupować przedmioty innych, albo je sprzedawać. Mega klimatyczne wykrzykiwanie ofert na rynku, albo konieczność biegania przez pół mapy (szybka podróż? NIE W TIBII!), po to, żeby coś kupić nie ma już miejsca. Szkoda.

JEDNA RZECZ BEZ ZMIAN…

Jakbym miał wskazać coś, co pozostało bez żadnych zmian, to byłby to stosunek twórców gier do graczy z darmowym kontem. Dalej są oni pozbawiani większości contentu i prawdopodobnie nigdy się to nie zmieni. Czarę goryczy przelało jednak tak zwane „skillowanie offline”. Gracze PACC(premium account) mogą ustawić swoją postać na ćwiczenie konkretnej umiejętności – np. walki mieczem i ich postać podczas nieobecności w grze będzie to robić za nich. Krótko – gracze PACC dostają coś, dzięki czemu w 2 tygodnie wyćwiczą swojego herosa do takiego stopnia, do jakiego gracz FACC będzie potrzebował wielu godzin aktywnej gry.
Poza tym, reszta podobnie. FACC zostają bez większości lokacji do zwiedzania, bez części questów, bez części czarów, bez wierzchowców, bez ustawiania własnych ofert w markecie i tak dalej… Właściwie nie opłaca się grać, jeśli nie ma się ochoty wydawać te 20-30zł na miesiąc.

Co z tą Tibią?


Knajt wali z aksa, a Paladyn ze spira. 
Mimo wszystko przyjemnie wracało się do tej gry. Tibia to wciąż genialne MMORPG, na którym zaznałem niesamowitej atmosfery, której nie mogę odnaleźć w innych tego typu tytułach (np. w Taernie). Szkoda, że gra definitywnie umiera. To spory kawał mojego życia – prawie całe gimnazjum maniaczenia i bicia szczurów  w kanałach. Brzmi to patetycznie, ale o Tibii nie zapomnę. Niesamowite, że 10 lat temu to właśnie generator imion w tej grze wymyślił mi nazwę „Noruj”... J


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz